Puderniczka i herstoria
25 października Karolina Sulej, dziennikarka, pisarka, kuratorka wystawy o kobietach w Powstaniu Warszawskim, działaczka fundacji Kraina przyszła na spotkanie z uczniami, aby opowiedzieć o swoich pasjach i doświadczeniach. Studiowała interdyscyplinarne kulturoznawstwo, interesowała się medycyną, ale najbardziej zależy jej na zbliżeniu nauk ścisłych i humanistycznych.
Odświętna codzienność
Na co dzień najbardziej lubi zaglądać do wnętrza człowieka, słuchać i przekazywać opowieści, które mają jej zdaniem walor terapeutyczny. Rekomenduje przyjaźń ze zwierzętami domowymi. Sama ma trzy koty rosyjskie o imionach Buba, Farys i Bryś. Fascynuje ją zajmowanie się historią, dzięki czemu poznaje niesamowitą różnorodność życia. Szczególnie interesują ją rzeczy, które są dla niej emanacją naszej psychiki. Najprostsze przedmioty jako namiastki domu pomagają przetrwać kryzys, traumę, a jednocześnie język ubrania może krzywdzić, wykluczać i stygmatyzować. Pisarka chce przywrócić modę życiu, opowiadać o codzienności dobrze ustrojonej, o ubiorze jako manifestacji wolności.
Powstanki
Jej wystawa o kobietach w Powstaniu Warszawskim w Muzeum Powstania Warszawskiego to archetypiczne portrety około pięćdziesięciu powstanek opowiedziane językiem ich codzienności. Kobiety stanowiły jedną piątą powstańców, przygotowywały się do obrony trenując w harcerstwie, czy Lidze Obrony Kraju, pełniły role, bez których walka nie byłaby w ogóle możliwa: były łączniczkami, sanitariuszkami czy tzw. peżetkami, czyli osobami opiekującymi się żołnierzami, troszczącymi się dla nich o miejsce do spania i o posiłki. Dla Karoliny Sulej, zafascynowanej polską tradycją, powstańcza codzienność jest klejnotem, który wymaga należytego eksponowania, jak puderniczka, która najpierw upiększała życie, po to aby je następnie uratować, zatrzymując na sobie śmiercionośną kulę. Autorka skupia się na opowieściach o przetrwaniu, o pomaganiu sobie nawzajem, o życiu, a nie o rozpaczy.
Źródła mocy
Podobne jak zryw powstańczy młodzieży, uczyniony prostymi środkami urzeka ją tradycja PRL-u wraz ze sztuką radzenia sobie na marniejących zasobach i widzi w tym aspekcie naszej tradycji niesamowitą siłę witalną. Uważa, że szklanka jest do połowy pełna, że każdy ma super moce, że trzeba ich tylko w sobie poszukać. Wierzy, że wszyscy potrzebujemy humanizmu, choćby dla wyobrażenia sobie sytuacji dogadania się. Spotkanie przygotowała Marta Wierzbicka-Kotte wraz z uczniami.
(tekst: Beata Ciacek; zdjęcia: Beata Ciacek)